WALCZYŁAM, BY ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE. TERAZ, DZIĘKI TONEZONE, POMAGAM INNYM!
Moja historia zaczęła się ponad rok temu. Nie chciało mi się wstawać, nie chciało mi się pracować, nie chciało mi się żyć! W ogóle nie widziałam powodu do opuszczania łóżka. ,,Każdemu zdarza się gorszy okres” – tak sobie powtarzałam. Ale kiedy doszło do myśli samobójczych, do rozpoczynania poranków od morza łez, w głowie zaczęłam słyszeć alarm. Kłopoty w pracy, ostatecznie strata pracy i mój związek w ruinie już ostatecznie skierowały mnie do specjalisty.
Diagnoza nie była zaskakująca – DEPRESJA. Pani doktor bez zagłębiania się w szczegóły, wyniki badań czy historię mojego życia przepisała dwa antydepresanty i tabletki nasenne. Początkowo byłam nawet zadowolona, spałam całymi dniami, nie miałam więc czasu ani siły na dalsze analizowanie swojego stanu. Wszystko stało się dla mnie obojętne. Moja aktywność życiowa ograniczała się do spania i jedzenia – obżarstwo będzie tutaj właściwie lepszym słowem.
Na tamten moment już od dłuższego czasu moje życie pozbawione było aktywności fizycznej – praca biurowa i poruszanie się wyłącznie autem zrobiło swoje. Oczywiście dieta także nie należała do rozsądnych. Jak każdy potrzebowałam bodźca, kopniaka, który wyrwałby mnie z marazmu, w który wpadłam. Po trzech miesiącach brania leków wiedziałam, że ANTYDEPRESANTY nie pomagają mi na pewno. Ich działanie dosłownie zwalało mnie z nóg i powodowało, że stawałam się kimś zupełnie innym.
Nie byłam sobą zarówno wizualnie, jak i wewnętrznie. Przyjmując tabletki, śpiąc i jedząc przytyłam 10 kg, sumując to z oponką biurowo-samochodową przy całkiem zacnym wzroście 176 cm, dobiłam do wagi około 90 kg.
Impuls i zwrot
Wtedy stało się coś wyjątkowego, co otworzyło moje oczy bardzo szeroko. Z moim chłopakiem postanowiliśmy wziąć ślub. Byłam wtedy najgrubsza w życiu, czułam się fatalnie we własnym ciele. Nie miałam pracy i zachowywałam się okropnie. ,,Przyjaciele” i ,,znajomi” nagle gdzieś zniknęli. Ale partner i najlepszy przyjaciel w jednej osobie wciąż widział we mnie tą dawną uśmiechniętą Asię.
Oświadczając mi się w najgorszym momencie życia pokazał, że jest ze mną na dobre i na złe, że tak naprawdę wygląd nie ma znaczenia. Ten moment okazał się być punktem zwrotnym, pozytywnym kopniakiem, którego potrzebowałam. Dosłownie z dnia na dzień postanowiłam wziąć się w garść. Pierwszym krokiem było zbadanie poziomu hormonów. Już po tygodniu sprawa była jasna. Moja waga, nastroje oraz pseudodepresja okazały się mieć wspólną definicję: HASHIMOTO. Kto choć raz zetknął się z nieodpowiednim poziomem hormonów w organizmie kobiety, doskonale wie, o czym mówię. Endokrynolog pomógł mi niewiele, właściwie dobił mnie jeszcze bardziej, tłumacząc, że schudnięcie z hashimoto i guzkami na tarczycy zapewne zajmie mi miesiące lub lata. Nie posłuchałam ani jednego słowa. Wprowadziłam kilka prostych zmian, na początek odstawiłam antydepresanty. Było to potwornie trudne – zawroty głowy, apatia, mdłości. Istna MASAKRA, prawdziwy DETOKS. Ale nie poddawałam się.
Trzeba mieć cel
Po dwóch miesiącach udało mi się, poczułam się jak nowo narodzona, znów wolna i zależna od siebie samej osoba. Z umysłem wolnym od chemii, miałam siłę skupić się na ciele. Wzięłam najlepszą przyjaciółkę ,,pod pachę” i pojechałyśmy do salonu sukni ślubnych. Żeby dodać sobie więcej mocy kupiłam sukienkę za małą o dwa rozmiary. Aby się w niej dopiąć, musiałam zgubić w samych tylko plecach 12 cm. Moje ręce ledwie mieściły się w rękawki.
Właśnie tego potrzebowałam – CELU. Stała się nim wymarzona suknia. Wtedy do ślubu miałam 5 miesięcy. 20 kg nadwagi, paręnaście centymetrów tłuszczu w nadmiarze i jeden wielki chaos w hormonach. Wzięłam sprawy w swoje ręce; internet, książki, prasa. Zaczęłam od czytania składów żywności. Bardzo szybko uświadomiłam sobie, że po prostu truję swoje ciało i duszę. Dodatkowo karmię hormonowego potwora.
W ciągu kilku tygodni ograniczyłam cukier, białe pieczywo, fast foody i czystą chemię w postaci coca coli. Piłam jej wtedy ponad litr dziennie. Dosłownie po tygodniu poczułam się lepiej. Ani śladu po depresji, niestrawnościach i wiecznym niedospaniu. Od pierwszej wizyty u endokrynologa upłynęły 2 miesiące. Do gabinetu weszłam chudsza o 7 kg i jak wykazało USG, bez ani jednego guzka w tarczycy. Wszystkie 3 wchłonęły się.
Efekt Tonezone fitness multiplex
EFEKTY są dla mnie najlepszą motywacją, postanowiłam więc podążać uparcie drogą sukcesów. Czułam się już o wiele lepiej. Byłam zatem gotowa, by podjąć kolejne wyzwanie w postaci nowej pracy. Zaczęłam wertować ogłoszenia. Wiedziałam, że nudne biuro, a tym bardziej klimat korporacyjny nie wchodzi już w grę. Stąd szukałam czegoś zupełnie nowego. Tak trafiłam na TONEZONE FITNESS MULTIPLEX.
Mimo zerowej wiedzy o fitnessie postanowiłam wysłać CV. Powody były bardzo proste. Po pierwsze hasło ,,multiplex” było dla mnie zupełnie nowe, wiedziałam więc, że będzie mnóstwo przestrzeni, aby się wykazać. Po drugie bycie managerem klubu fitness musiało wymóc na mnie szczupłą sylwetkę. Nie miałam nic do stracenia. Po tygodniu zadzwonił telefon, byłam zachwycona. Postanowiłam zrobić, co w mojej mocy, aby tę pracę dostać. Na rozmowie kwalifikacyjnej byłam po prostu SOBĄ, zapytana o to, czemu klub fitness, odpowiedziałam: ,,Nie ma opcji, tutaj na pewno stanę się szczupła i tutaj z pewnością wygram walkę o zmieszczenie się w suknię ślubną”.
Po kilku tygodniach rekrutacja została zakończona, a ja dostałam pracę. Byłam tak pozytywnie zaskoczona, że zapytałam szefa, dlaczego JA. Jego odpowiedź oczarowała mnie i motywuje do dziś: ,,Z takim celem i taką historią WIEM, że zawsze będziesz rozumiała, co przeżywają nasi Klienci i zrobisz wszystko, by czuli się u nas jak najlepiej”. Tak pojawiłam się w Tonezone i tak zmieniłam swoje życie. Właśnie przez takie podejście wiem, że jestem na odpowiednim miejscu. Szef jest moim mentorem i motywacją. Zmiana diety w kilku prostych krokach, praca, będąca misją, i wymarzona suknia w moim przypadku stanowiły receptę na sukces i na nowe lepsze życie.
Kolejne 3 miesiące zajęło mi stracenie dodatkowych 13 kg, w większości tłuszczu. Dieta, trening 4 razy w tygodniu i praca, do której chce się chodzić doprowadziły mnie z przytupem do sukni marzeń. Sukni, którą na 4 dni przed ślubem, trzeba było zwężać o 5 cm.
Ty też DASZ RADĘ!
Chcesz zmienić świat, rusz tyłek i zacznij od siebie. Nie podoba Ci się Twoje życie, ciało, praca, mieszkanie, cokolwiek? Zmień to! Nie ma czasu do stracenia, trzeba żyć tu i teraz. Ja i zespół Tonezone chętnie Ci pomożemy.
Po przeczytaniu mojej historii wiesz doskonale, że rozumiem, co przeżywasz.
Zróbmy to RAZEM, zróbmy to w TONEZONE!
Do zobaczenia,
Joanna Chojnowska-Leal